Po czasochłonnym klarze na jachtach pojechaliśmy na półwysep Lipa, nad jeziorem Wdzydze. Tam czekała na nas Kasia G. a nieco później dołączyły Kasie M., D. i Karolina.
Były tam do dyspozycji 3 łodzie canoe, a obiady gotowały dwie prawdziwie zdolne kucharki. Z ulgą przerzuciliśmy się z makaronowej jachtowej diety na tę obozową.
Zabraliśmy się szybko do rozkładania namiotów i robienia półek, żeby zdążyć przed świętem szczepu (27.07). Rozpoczęło się ono rzecz jasna alarmem mundurowym na czas i apelem. Później odbyły się dwie gry terenowe. Jedną z nich wygrał nikt inny jak zastęp Rejtana. (hurra!)
Dostali za to paczkę gumowych żelków dżdżownic, podprowadzonych zresztą później przez... nieznanego sprawcę ;p Wydarzeniem dnia, był mecz siatkówki Szara 7 vs Zielona Trójka. (Jakoś wszyscy mieliśmy wrażenie, że większą rolę odgrywali kibice, niż zawodnicy… xD )
Kto był pierwszy, lub drugi raz na obozie zaliczał szkolenie i bieg na stopień. Jędro (będąc na punkcie sanitarnym jako poszkodowany) opanował sztukę spadania z roweru, wpadania pod samochód, i łamania nóg niemal jak te kolorowe misie z Happy Tree Friends.
My natomiast organizowałyśmy sobie czas m.in. urządzając rowerowe wycieczki po okolicy. Udało nam się też odwiedzić Skansen Kaszubski w Sominach k. Bytowa. Byłyśmy naprawdę pod wrażeniem. Można było samemu zrobić gliniane naczynia, czy nauczyć się dawnego kaszubskiego haftu. Jednak poznawanie innych drużyn na wspólnych ogniskach i nie tylko, było chyba najważniejszym punktem tego obozu. Łatwo zaraziliśmy też szczep sympatią do „Negroszanty” i podobnych …
Festiwal końcowy odbył się tym razem z naszym udziałem =] drugie miejsce to całkiem przyzwoicie, przegraliśmy jedynie z genialnym skeczem „Hardcore Commando” xP
W tym roku wszystkim podobała się naprawdę porządnie wykonana pionierka, oraz
tipi Pawła Guśpiela. =]
Wato nadmienić także o nocnych akcjach z rozpórkami, lub kontroli sanepidu, którą przeprowadziła nasza komenda sąsiedniemu obozowi. Nie obyło się bez przebrania =]
Z tych najważniejszych wydarzeń to chyba tyle. Jesteśmy zgodne, że mimo tylko tych paru dni, jest co wspominać… ale przyznam szczerze; nie myślałam iż doczekam czasów niebieskich ToiToi’ów na obozie. ;)
o.w
2 komentarze:
Halo, wypraszam sobie! Ja nic nie 'podprowadziłem', nie miałem żadnych żelków i o co w ogóle chodzi? :P
Reytan poszedł sobie zostawiając żelki na jadalni, więc uczynni ratownicy zabezpieczyli je coby nikt nie ukradł!
TM
Skoro tak się sprawy mają, to zwracam honor....;D
Prześlij komentarz